Archiwum bloga

Translate

wtorek, 23 kwietnia 2013

Szpitalne warunki...

Powinno być sterylnie.Wszystko powinno być czyste w 100%,ponieważ chore dzieci mają dużo niższą odporność i są bardziej podatne na załapanie jakiegoś wirusa.W klinice hematologii każdy najmniejszy wirus może prowadzić do większych powikłań ,tak jak było też w moim przypadku.
Tutaj też Was chyba nie zaskoczę,że nie dzieje się najlepiej w klinice.Wszędzie kurz,podłoga czarna o łazience szkoda gadać.Oczywiście panie salowe sprzątają codziennie środkami dezynfekcyjnymi,ale to za mało.
Powinny być sale jednoosobowe.Wydaje mi się ,że tak by było najlepiej,bo dzieci nie zarażały by się nawzajem różnymi wirusami.Niestety są sale 3 lub 2 osobowe.Ja na szczęście byłam sama z mamą na sali,więc nie było większego problemu.Ale wielkość tych sal jest po prostu śmieszna.Byłam w pokoju 2 osobowym.Nie chodzę ,więc jak chcę gdzieś wyjechać na wózku ,to żeby go wprowadzić do sali trzeba przesunąć jedno łóżko bo wózek się nie mieści.Szczerze?Nie wyobrażam sobie,żebym miała być w tej sali jeszcze z kimś oprócz mamy.To byłoby niemożliwością!
Powinna być świetlica.Dzieci bawią się w kąciku na końcu korytarza.Mają tam szafę z zabawkami,tablicę do rysowania i brak miejsca,żeby się tym bawić.I tu pojawia się jeszcze jeden problem ,że bawią się tym wszystkie dzieci,te z wirusami też.Ale czy ,gdy odkładają zabawki są one myte?Nie wydaje mi się.A zdrowe  dziecko znów jest narażone na załapanie czegoś.To jest błędne koło.
System tej kliniki jest bliski dna.Dzieci zdrowe są kładzione na sali z chorymi.I jak tu uniknąć powikłań?Na oddział wzmożonego nadzoru rodzina musi wchodzić w maseczkach ochronnych.Kiedy tam byłam moi bliscy stosowali się do tego,aż pewnego dnia przyszli sobie kominiarze bez maseczek w strojach roboczych a któregoś następnego dnia przyszli też do telewizji.Wtedy puściły mi nerwy.To rodzina musi dezynfekować ręce,zakładać maseczki i buty ochronne,żeby mnie czymś nie zarazić,a kominiarze,którzy byli ch** wie gdzie mogli wejść bez tego wszystkiego?Teraz jak o tym myślę to brzmi jak jakiś żart.
Z odwiedzinami też jest nieciekawie.Na normalnym oddziale może do sali wejść tylko 2 osoby.Ok,ujdzie.Zawsze można wyjść na korytarz.Za to na oddziale wzmożonego nadzoru może być jedna osoba odwiedzająca w sali.Do tego też się moja rodzina stosowała.No ,ale oczywiście musiało stać się coś co mnie zdenerwowało(że tak łagodnie napiszę).Po tym jak miałam 2 ataki drgawek i skurcz mięśni,w tym samym dniu przyjechał mój brat,a oni nie chcieli go do mnie wpuścić.To był szczyt wszystkiego.Od tamtej pory postanowiłyśmy z mamą,że będziemy robić swoje.I w końcu jak przestałyśmy słuchać zakazów i nakazów ,oni przestali na to reagować bo i tak wiedzieli,że to co powiedzą nie będzie miało znaczenia.
A tutaj trochę zdjęć:






Czyż nie jest tam uroczo?



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz