Prawie trzy miesiące nie ma Oli z nami.Ani razu mi się nie śniła.Nic mi się nie śni...Ból wcale nie mija.Staram się nie myśleć.Myślenie o niej dobija.Nie oglądam zdjęć,nie wspominam.To chyba jeszcze nie ten czas.Nie umiem sobie wyobrazić,że ona jest gdzieś "tam" i jest jej dobrze.
Śniła się koleżance.Powiedziała,że nic ją już nie boli.Czy to jest jakieś pocieszenie?Czasami mi się wydaje,że rozsypałam się na milion kawałków żeby za chwilę "zacisnąć zęby",otrzeć łzy i iść dalej."Bo życie toczy się dalej".Inne.
W łazience,na umywalce dalej stoi jej kubek,a w nim jej szczoteczka do zębów.W jej pokoju stoi walizka.Z jednej strony wiem,że Ola chciałaby żeby oddać jej rzeczy innym, ale z drugiej strony nie jestem jeszcze gotowa.
Rozmawialiśmy kiedyś,ja,Ola i Paweł na temat oddania narządów po śmierci.Jak się domyślacie Ola chciała oddać swoje.Nie mogła.Trudny temat.
Na początku po śmierci Oli szukałam informacji,blogów rodziców,których dzieci odeszły.Może to głupie ale czułam wtedy,że nie jestem sama.Czy można to nazwać pocieszeniem?To słowo jest nie na miejscu,wiem.
Widząc dzieci na ulicy z rodzicami zastanawiam się,które zachoruje na białaczkę i czy przeżyje.Głupie myślenie ale tak mam.Może kiedyś to się zmieni.
Chciałam podziękować wszystkim,którzy przekazali 1% podatku na Olę.I tym,którzy nam pomagali w czasie choroby.Nie sposób wszystkich wymienić.Dziękuję.
Bardzo ciężko pogodzić się ze śmiercią. Zwłaszcza tak niezawinioną!
OdpowiedzUsuńTo jest niesprawiedliwe, że Bóg zabiera do siebie tych najlepszych.
Mam nadzieję, że znajdzie Pani ukojenie.
Ostatnio dużo myślałam o tym wszystkim. Na każdej Mszy świętej modlę się za Pani córeczkę, Oleńka na zawsze zostanie w mojej pamięci.
Łączę się z Panią w bólu.
Mi początkowo Mama też się nie śniła, wogóle nie pamiętałam żadnych snów. Ale po jakimś czasie było parę snów z Mamą. Co dla mnie istotne przyśniła mi się tej doby kiedy przytrułam się czymś i bardzo źle się czułam - wtedy naprawdę poczułam, że cały czas jest przy mnie i się mną opiekuje.
OdpowiedzUsuńWspółczuję .
OdpowiedzUsuńPrzytulam..po prostu
OdpowiedzUsuńNa ten blog trafiłam całkiem przypadkiem i jestem pełna podziwu jakim cudownym i pięknym dzieckiem była Ola. Wasza historia mną wstrząsnęła i będzie dziś powodem mojej bezsenności.. Z ogromnym współczuciem przesyłam Państwu moje najszczersze kondolencje! Tak bardzo chciałam coś napisać by dodać choć odrobinę otuchy, ale zupełnie odebrało mi mowę.. Pani córka mnie onieśmieliła! Po przeczytaniu Waszej historii naszła mnie myśl.. a w zasadzie jedno pytanie... Jak kruche jest nasze życie..? Człowiek nie zdaje sobie sprawy z tego co ma..Jednego dnia jest człowiek, a drugiego dnia już człowieka nie ma... To przykre, że w dzisiejszych czasach człowiek nie potrafi docenić tego co ma, zdrowie, szczęście, rodzina czasami schodzą na drugi plan bo dziś tylko pieniądz się liczy.. Zdajemy sobie sprawe z tego dopiero wtedy gdy dotyka nas nieszczęście, gdy tracimy bliską nam osobę. Życie jest tak krótkie a my marnujemy je na kłótnie, a przecież te kruchość życia można byłoby inaczej przeżyć..
OdpowiedzUsuńPani córcia to wspaniała osóbka, która zasługuje na życie przy Bogu..
Kiedy ja straciłam bliską mi osobę..moja babcia opowiedziała mi pewną historię: Pewien Pan stracił swą najukochańszą córeczkę i nie potrafił pogodzić się z jej śmiercią, codziennie przychodził nad jej grób i ją opłakiwał..był zły na Pana Boga za to co zrobił..za to, że zabrał mu jego dziecko, aż pewnego dnia dziewczynka przyśniła się ojcu. Szła za grupką wesołych ludzi z wiadrami pełnymi wody.. Była smutna i strasznie obolała..przerażony Ojciec zapytał ją - córciu dlaczego niesiesz tak ciężkie wiadra pełne wody!? Ona odpowiedziała mu: - ależ Tatusiu to są Twoje łzy, za każdym razem gdy za mną płaczesz każda Twoja łza przybywa mi do wiaderka i robią się coraz cięższe..Od tamtej pory Ojciec starał się żyć tak by jego córeczce było lekko w niebie.
Wiem i rozumiem Pani złość do Boga, ja też byłam na Niego zła.. Byłam wściekła za to, że nie mogłam spędzić jeszcze kilka chwil z tą osobą, że zabrał mi ją tak wcześnie, że nie pozwolił spełnić mu, jego marzeń..zaczęłam w Niego wątpić i minęło dużo czasu kiedy spróbowałam z Nim porozmawiać i wykrzyczeć mój ból.. W głebi serca wierzę iż Pani również znajdzie taki moment na taką szczerą rozmowę z Bogiem.. Modlę się, aby rana po pustce w sercu i życiu bolała jak najmniej, jeśli to w ogóle możliwe.. Modlę się za Panią i Pani cudowną rodzinę. Łączę się z Panią w bólu i niech Bóg ma Was w opiece!
http://www.michalpasterski.pl/2014/rozbrajanie_destruktywnych_emocji.mp3
OdpowiedzUsuńPolecam w takich sytuacjach :).