Archiwum bloga

Translate

sobota, 11 kwietnia 2015

Jeszcze mnie nie poniosło...

Jakiś czas temu zapoznałam się z opinią biegłego.Standard,leczenie Oli przebiegało prawidłowo,wg norm europejskich.Ja bym powiedziała-polskich bo wydaje mi się,że warunki w jakich była leczona Ola i inne dzieciaki odbiegały od tych norm(europejskich).
Zapoznałam się też z zeznaniami lekarzy.
Otóż lekarze z Legnicy twierdzą,że Ola nie mogła zostać przyjęta do rodzimego szpitala bo nie ma izolatek dla tak chorych dzieci i ja dobrze o tym wiem,a lekarze z Bujwida(nie wszyscy)zeznali,że matka powinna skontaktować się z lekarzem w miejscu zamieszkania żeby ten podjął decyzję,co zrobić z pacjentem.Ja wg nich nie zrobiłam tego.Rozumiem to tak,że powinnam wziąć dziecko na ręce i zanieść do szpitala,a tam powiedzieliby mi,że nie przyjmą takiej pacjentki no,a po konsultacji telefonicznej i tak dowiedziałabym się,że "brak wolnych miejsc".Tylko zapomnieli o tym,że do Oli przyjechała karetka i ratownicy(do dupy z takimi ratownikami)nie podjęli decyzji o tym żeby przewieźć dziecko do szpitala.
Co istotne,pewna pani(lekarz z wylęgarni rotawirusów)zeznała,że "matka przybiegła z pretensjami".Zastanawiam się z czym miałam przybiec?I nie biegłam tylko przyszłam:-)
Inna pani lekarz twierdzi,że jak dzwoniłam i mówiłam w jakim stanie jest Ola to ona konsultowała to z lekarzami będącymi w pokoju.Chyba telepatycznie.
Narazie tylko  tyle chciałam napisać.



3 komentarze:

  1. Przykre. :( Lekarze w tych czasach... :'(

    OdpowiedzUsuń
  2. Przykre. :( Lekarze w tych czasach... :'(

    OdpowiedzUsuń
  3. Pani Adriano,
    w dzisiejszych czasach i tym kraju trzeba mieć tyle siły i zdrowia, żeby z nimi walczyć,
    ale właśnie tego Pani życzę.
    I mam nadzieję, że zazna Pani szczęścia. Choć wiem, że to będzie bardzo ciężkie.
    Mi również brakuje Oleńki, choć znałam ją bardzo niedługo. Wymieniłyśmy kilka e-maili... żałuję, że nie poznałam Jej lepiej.

    OdpowiedzUsuń