Archiwum bloga

Translate

środa, 28 sierpnia 2013

Wczoraj sterydy dały o sobie znać w postaci rozstroju emocjonalnego. Zaczęłam sobie przypominać to co było ,odczuwać to na nowo.
Na początku moich złych przygód musiałam przywyknąć do nieposzanowania mojej intymności,prywatności. Czułam się trochę jakby to nie miało większego znaczenia co czuję w danej chwili. 
Często odczuwałam ,że niektórzy z personelu,czy też ratownicy medyczni z transportowych karetek myślą : "Po co mamy się nią opiekować i się starać.I tak umrze ,szkoda czasu". Jest mi przykro ,że tak to wyglądało w mojej głowie. Może oni tego nie dostrzegli ,bo przysłonięci monotonną rutyną opieki nad chorym dzieckiem. Ale ,gdy ktoś wybiera zawód powinien wkładać w to trochę serca.
 Smutno mi ,bo podczas pobytu na OITD pielęgniarki były straszne. Sam fakt ,że czułam się głupio ,bo nie mogłam nic sama zrobić i byłam zdana na innych mnie dobijał. Było mi wstyd. A one jeszcze na każdym kroku to podkreślały. Myjąc mnie miały gdzieś czy mnie to boli,czy nie.Moje słowa nie miały najmniejszego znaczenia ,bo puszczały to mimo uszu. Nie chciały mnie słuchać. Opieprzały za to,że o coś proszę ,że nie śpię ,że się duszę. Może jeszcze miałam przeprosić ,że jeszcze żyję?! Nawet nie pomagały mojej babci zmieniać mi pościeli...Moje ciało było bezwładne,tym samym było cięższe...A pielęgniarka zaglądała tylko do okienka w sali i sprawdzała ,czy babcia już skończyła. Oczywiście...brudna robota nie dla nich...
Albo inna sytuacja...Ratownicy medyczni. Było takich dwóch co się wiecznie gdzieś spieszyli. To chyba było coś baaardzo ważnego,skoro rzucili moim obolałym ciałem na łóżko jak workiem ziemniaków. Nie muszę wspominać ,że bolało ,ale co ja zrobię...Spieszyło im się.
Kolejna przykra sprawa. Kiedy byłam,chyba na trzecim wkłuciu udowym w innym szpitalu. Po zabiegu założenia wkłucia ,minęła odpowiednia ilość czasu ,a karetki brak. Mama zadzwoniła ,powiedzieli ,że będzie za godzinę. Po godzinie jej nie było.Szkoda tylko,że akurat wtedy byłam podłączona całodobowo do morfiny,żywienia i innych leków i musiałam być przewieziona w miarę szybko do kliniki. Mama zadzwoniła znów. Powiedzieli ,że karetka gdzieś jeszcze dalej pojechała i jeszcze nie przyjedzie. Po krótkiej,mocnej interwencji mamy karetka była niebawem. A jednak się udało...Brawa !
Powiem Wam ,że to przykre ,gdy ktoś traktuje moje cierpienie i uczucia jak nic nie warte śmiecie. Tak się właśnie czułam ! 
A teraz 10 wdechów i wydechów....

3 komentarze:

  1. Nazywam się Sonia i mam 20 lat, czasem zaglądam na twojego bloga. Temat, który poruszyłaś w tej notce, bardzo mnie boli, miałam nawet pracę maturalną na temat dobrych i mniej sumiennych lekarzy. Medyczna rzeczywistość bywa smutna, jak wiele rzeczy na tym świecie. Idąc do lekarza oczekuję uprzejmego, rzetelnego i przejmującego się losem pacjenta lekarza. Niestety różne rzeczy można zastać. Twoja sytuacja jest bardzo wyjątkowa. I gdy czytam o twoich uczuciach, bardzo mi przykro, bo tak nie powinno być. PO PROSTU NIE POWINNO. Nie ma sprawiedliwości na świecie. Wiem o tym, ale jakże trudno się z tym pogodzić. Życzę Ci zdrowia, dużo siły oraz uśmiechu na każdy dzień. Głowa do góry :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Olu, trzymam za Ciebie kciuki. Jesteś bardzo fajną, mądrą dziewczyną. A jeśli chodzi o służbę zdrowia to nie ma nawet o czym mówić. Wracaj szybko do zdrowia.
    Gosia

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj Olu, znam to uczucie. Znam ten ból, nie tylko fizyczny ale też psychiczny, gdy ktoś traktuje nas w taki sposób.Wiem jak to jest na OITD, albo na Traugutta na chirurgii..
    Trzeba i temu stawić czoło, zacisnąć pięści.

    OdpowiedzUsuń