Wiele osób ,gdy słyszy słowo "białaczka" mówi,że to wycieńcza człowieka,że wypadają włosy,że psychika często wysiada.A ja ,choć dziwnie to zabrzmi,nie tylko znalazłam dobre strony choroby,ale też jestem jej wdzięczna za to czego mnie nauczyła.Co najważniejsze : AKCEPTACJA SAMEGO SIEBIE.
Przed diagnozą nienawidziłam swojego wyglądu.Buzia za bardzo asymetryczna,biodra za duże,za wysoka i włosy jak siano.Tak na prawdę nie wiem jak funkcjonowałam z taką złością na swój wygląd...i charakter,bo uważałam ,że jestem za mało towarzyska.Byłam na prawdę głupia,że przejmowałam się drobnostkami,a nawet wymyślałam sobie nowe wady,których nie było.
Po diagnozie,po zgoleniu włosów i straceniu na wadze ,nagle zniknęły moje problemy związane z wyglądem i charakterem.Nagle patrząc w lustro zobaczyłam wysoką,szczęśliwą i pełną życia dziewczynę.To na serio dziwne uczucie,gdy widzimy w sobie kogoś innego niż dotychczas.I bardzo długo o tym myślałam.Gdzie ja miałam kiedyś oczy?Wiecie?W ciemnościach.Tam gdzie nie docierały iskry szczęścia.W sensie,że podkręcałam się jaka to ja brzydka...bla...bla...bla...Wtedy nie doceniałam tego co mam.Teraz tęsknię za moimi przydużymi biodrami i nie wiem czemu tak bardzo ich nie lubiłam.
Akceptuję siebie w pełni jaka jestem.
i takie myślenie mnie cieszy Olu:)!
OdpowiedzUsuń