Archiwum bloga

Translate

poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Dwuletnia przerwa...

Czas leczenia to około 2 lata.U mnie to się trochę przeciągnie przez liczne powikłania na początku.Ale nie o tym będę pisać.Bo dla mnie 2 lata leczenia białaczki to również 2 lata przerwy laseroterapii.
Urodziłam się z płaskim naczyniakiem na twarzy.Od kilku lat poddawałam się zabiegom laserowym,żeby go usunąć.Przeszłam też dwie operacje plastyczne resekcji wargi dolnej.
Laseroterapia trwała przez kilka lat prawie co miesiąc.Na początku jeździłam do Polanicy.Jako małe dziecko byłam znieczulana głupim jasiem,więc nic nie czułam.Później zaczęłam się znieczulać maścią,wtedy bolało.Któregoś dnia lekarz powiedział ,że maść sprawia,iż naczyniak się kurczy,a nie usuwa,więc zdecydowałam się robić zabiegi bez jakiegokolwiek znieczulenia.Za każdym razem trzymałam moją mamę za rękę,ale przez to z zabiegówki wychodziła w siniakach.Bardzo mnie bolało i wtedy mocniej mamę ściskałam.
Później zaczęłam jeździć do dermatologa we Wrocławiu na laser.Tam szczerze mówiąc tak bardzo nie bolało.Tak jak w Polanicy na twarzy miałam ciemne strupki,które później jaśniały.Koszt to 250 zł za 25 impulsów.W końcu znalazłam jeszcze inny laser we Wrocławiu,po którym nie było na twarzy śladu.Co prawda bez znieczulenia boli,ale efekt jest natychmiastowy.Koszt wynosi 200zł za całość.Niestety ze względu na chorobę teraz mam ponad 2 lata przerwy i przez to będę musiała po leczeniu nadal poddawać się tym zabiegom.
Pierwsza operacja odbyła się,gdy miałam 12 lat.Długo nie leżałam w szpitalu bo tylko parę dni.Przed zabiegiem dostałam głupiego jasia.Pielęgniarka wwiozła mnie na salę operacyjną.Dla mnie to była nowość bo  pierwszy raz leżałam w szpitalu i do tego miałam mieć operację.Nikt na sali się do mnie nie odzywał i nie zwracał na mnie uwagi ,a ja się strasznie bałam.Oczywiście od razu łzy poleciały,ale po chwili już mnie usypiali znieczuleniem wziewnym.Po operacji,po przebudzeniu musiałam jeszcze leżeć na sali wybudzeń pół godziny,a następne 30 min.pani mnie wiozła do sali.
Na drugi dzień zdjęłam opatrunek i nie mogłam patrzeć na siebie w lustrze.Moje usta były bardzo opuchnięte,szwy były jeszcze we krwi i mnie bolały.Musiałam non stop myć i natłuszczać szwy.Nie mogłam jeść.Opuchlizna po jakimś czasie zeszła ,a efekt był na prawdę zadowalający.No niestety nie na długo bo naczyniak narósł i moje usta znów wyglądały źle.Po konsultacji z lekarzem,umówiłam się na kolejny termin na operację.
Druga operacja odbyła się na początku sierpnia ubiegłego roku.Leżałam w szpitalu 10 dni.Oczywiście dostałam głupiego jasia,ale pielęgniarka ,która wiosła mnie na salę operacyjną po drodze wytłumaczyła mi wszystko co będzie po kolei.Jak już leżałam na stole operacyjnym pielęgniarka ze mną rozmawiała ,a ja dzięki temu w ogóle się nie denerwowałam.Po operacji na sali wybudzeń nie leżałam długo i szybko wróciłam do swojej sali.
Kolejnego dnia zdjęłam opatrunek,ale nie było opuchlizny.Dopiero dwa dni po operacji spuchły mi usta.Opuchlizna schodziła.Znów musiałam cały czas obmywać i natłuszczać szwy.Dla mnie efekt jest dobry,ale nie wiem czy widoczny dla innych.
_________________________________________________________________________________
Chyba każdy wie jak tragiczny jest dzisiejszy system służby zdrowia.Ja doświadczyłam to na prawdę wiele razy.W Polanicy po drugiej operacji też.Dwa dni po operacji,podczas gdy moja mama poszła do sklepu,przyszła do mnie pielęgniarka informując mnie ,że wychodzę do domu.Nie dała mi dojść do słowa i nie miałam jak jej powiedzieć,że nie mam czym wrócić bo przyjechałam autobusem.Lekarz nawet o tym nie wiedział,a on chciał mnie jeszcze potrzymać na obserwacji w szpitalu.Mama zabrała mnie do pensjonatu do siebie i tam przenocowałam.Nie wiem nawet,dlaczego miałam wtedy wcześniej wyjść.Może kiedyś zrozumiem ich myślenie...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz