Archiwum bloga

Translate

piątek, 3 maja 2013

Bez sensu...

Ostatnio miałam się zabrać za pisanie o dobrych stronach kliniki i personelu,ale chyba nigdy mi to nie wyjdzie.
Podczas mojego pobytu w domu co 3 dni należy robić morfologię,żeby sprawdzić czy nie spadła hemoglobina,płytki itd.,a później trzeba skonsultować je z lekarzem prowadzącym.Ja zrobiłam wyniki wczoraj.Wyszło,że mam 7,3 hemoglobiny i 39,2 tys.płytek.Moja mama zadzwoniła z wynikami do kliniki,ale kazali jej oddzwonić za pół godziny.W planach mieliśmy wycieczkę do zamku,więc nie zastanawiając się dłużej pojechaliśmy tam.Stojąc w kolejce na parking mama ponownie zadzwoniła do kliniki.Pani profesor powiedziała,że lepiej przyjechać przetoczyć krew.Było to przed godziną 15.Zawróciliśmy i pojechaliśmy do Wrocławia.Dojechaliśmy po 18 do szpitala.Zostałam przyjęta,ale się okazało ,że nikt nie wiedział ,iż mam przyjechać na przetoczenie.Lekarka dyżurna powiedziała,że czekanie na krew zajmie ok.5 godzin,bo krew musi być naświetlana i przygotowana do przetoczenia.Krew zlatuje z worka około dwóch godzin,a lekarz po godzinie dwunastej w nocy nas ze szpitala nie wypuści.I jeszcze się dziwili,dlaczego jesteśmy z mamą takie wkurzone i nie pomyślałyśmy wcześniej.A chyba po to się dzwoni do nich,bo oni są od myślenia i pilnowania takich spraw.Przecież powinni byli powiadomić już o tej 15:00 bank krwiodawstwa ,że będzie potrzebna ta krew z mojej grupy.W kilku słowach: Byłam tam na darmo.
Odpuściłyśmy sobie wczoraj to przetaczanie i przyjechałyśmy dzisiaj.Wszystko przebiegało sprawnie do czasu...Jak już krew się przetoczyła i miałyśmy wychodzić,pielęgniarka powiedziała ,że mama musi jeszcze podpisać papiery,że ja wychodzę.Czekałyśmy na lekarza prawie godzinę i nie przyszedł.Teoretycznie jestem teraz w szpitalu.
Jestem bardzo ciekawa jak działa przepływ informacji w klinice ,że tam nigdy nikt nic nie wie.?!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz