Archiwum bloga

Translate

czwartek, 8 maja 2014

Opowiem Wam pewną historię...

o tym jak dobro powraca...
Będąc w klinice odebrałam telefon,oczywiście niejeden bo było ich tysiące aż czasami miałyśmy dość z Olą,od pewnej Pani z Niemiec.Opowiedziała mi zdarzenie,które miało miejsce bodajże na początku lat 70tych.Jeśli się pomyliłam,a ta Pani to przeczyta to przepraszam.
Otóż mój tato,a dziadek Oli,którego nie zdążyła poznać pracował w tamtych czasach jako taksówkarz.Były to czasy,kiedy na taksówkę czekano w długich kolejkach,a nie tak jak obecnie,że to taksówkarze czekają na klientów.
Była to sobotnia noc.Czas dancingów,takich dzisiejszych dyskotek,tylko,że wtedy tańczono w parach:-)
Pewna kobieta z małym dzieckiem na ręku musiała natychmiast jechać do szpitala.Pobiegła na postój taryf.
A tam kolejka.Nikt jej nie chciał przepuścić.Mój tato zamiast po klienta podjechał do tej kobiety.Oczywiście Panowie z kolejki,z alkoholem we krwi zaczęli krzyczeć,wyzywać i dajmy na to kopać w auto.Nic chyba w tym aspekcie od tamtych czasów się nie zmieniło;-)
Mój tato wysiadł z auta,zrobił,co do niego należało(nie będę pisać co,bo potem ktoś mnie oskarży o promowanie przemocy:-))i zawiózł tą Panią do szpitala,poczekał i odwiózł z powrotem.Nie wziął złotówki za kurs.
Po tylu latach ta Pani dowiedziała się od znajomych znajomych znajomych,że Ola to wnuczka tego Pana i zadzwoniła do mnie,i powiedziała,że nadszedł czas na spłacenie"długu".Nie uważałam żeby miała jakikolwiek dług do spłacenia ale się uparła.Wsparła nas finansowo.Miałyśmy się spotkać jak będzie w Legnicy ale jakoś nam się nie udało.Pewnie kiedyś nam się uda:-)
Zawsze wierzyłam,że okazane dobro powraca i to wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy,od ludzi,których nie znamy.Wierzę też w to,że wyrządzona krzywda też powraca,mogą minąć lata świetlne,a i tak powróci...

P.S.Nie jest lekko.Czytam blogi rodziców zmarłych dzieci i każdy z nas przeżywa  ich odejście...Zdarza się,że stojąc w kolejce płaczę,siedząc w poczekalni u lekarza łzy same lecą.
Wczoraj,od ponad półtora roku,mogłam oddać w końcu krew.I też łzy same mi napływały do oczu...To normalne.Nasze życie(rodziców zmarłych dzieci)to wielka,niekończąca się sinusoida i to,że czasami uśmiechniemy się i próbujemy żartować nie znaczy,że w środku czujemy radość ale próbujemy żyć.Jakoś.Dlatego niech niektórzy nie myślą,że ta kobieta płacząca w autobusie jest nienormalna,a ten mężczyzna patrzący tępo w jeden punkt postradał zmysły...

4 komentarze:

  1. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  2. tak ,ja też wierze całym sercem że dobro jak i zło wyrządzone drugiej osobie zawsze wraca... jak bumerang

    OdpowiedzUsuń
  3. dobra wraca wierzę w to zawsze wierzyłam .

    OdpowiedzUsuń
  4. Również wierzę w to, że dobro powraca.
    Co do drugiej części postu, często jest tak że łzy same zaczynają mi lecieć. Coś mi się nagle przypomni i pękam

    OdpowiedzUsuń