Archiwum bloga

Translate

wtorek, 29 lipca 2014

Takie sobie przemyślenia

Kiedy przebywa się w szpitalu to poznaje się dzieci,rodziców,pielęgniarki.Nie sposób "nie zżyć"się ze wszystkimi w jakiś sposób.Często na korytarzach było słychać śmiech,żarty...bo to było jakieś odreagowanie codzienności z chorobą.
I wiecie,co jest przykre?Nie powiem,że boli bo chyba mam to po takim czasie ...gdzieś ale chciałam o tym napisać.To,że kiedy Ola odeszła nie było nikogo.Gdzieś "rozpłynęły się"te matki,które wcześniej miały tyle do powiedzenia,pielęgniarki,które Ola lubiła,lekarze...
Wygląda to tak:dopóki oddychasz to istniejesz i akceptujemy tę sytuację ale z chwilą kiedy zaczynasz się dusić chowamy się w swoich skorupach bo nie daj Boże,a możermy zarazić się śmiercią...
Jeśli czytają to "znajome"matki ze szpitala,pielęgniarki czy lekarze,w co wątpię to BARDZO SERDECZNIE POZDRAWIAM i dziękuję bo pokazaliście mi jaką nie chciałabym być.

2 komentarze:

  1. Niestety tak to już jest... U mnie było dokładnie tak samo. Kiedy moje dziecko było w stanie krytycznym lekarz przekazał mi tą informacje na korytarzu wśród gapiów i osób nie związanych z oddziałem a kiedy moje dziecko zmarło nagle wszyscy zniknęli.. i było dokładnie tak jak piszesz.. Kiedy następnego dnia przyszłam po zaświadczenie do aktu zgonu nie wpuszczono mnie na oddział... wszystkie formalności załatwiono ze mną na korytarzu przy przypadkowych ludziach... bo przecież śmiercią można się zarazić..... Minęło już 19 miesięcy a ja ciągle się trzęsę jak o tym myślę...Pozdrawiam ciepło.

    OdpowiedzUsuń
  2. Jeżeli potrafisz, módl się. Jeżeli nie - skieruj swój gniew przeciw nieszczęściu.

    Ludzie uciekają ze strachu. Wiedzą, że wcześniej, czy później będą musieli przeżyć to samo. Chcą odsunąć tę chwilę. A Ty jesteś żywym obrazem, że się nie da. Jesteś Tą, Która Wie.

    Nie chcą Ci patrzeć w oczy. Bo, żeby nie wiem, co, nie pokona się Śmierci. Oni wiedzą, jakie pytanie chcesz zadać. Dlatego uciekają.

    OdpowiedzUsuń